Do zamknięcia tegorocznej kolekcji z pola Berserkjahraun brakuje nam tylko dwóch kraterów. Tak się złożyło, że najmniejszy z nich - odwiedzony na końcu - okazał się najciekawszy i najładniejszy. To on będzie bohaterem posta zamykającego serię, tymczasem dzisiaj pójdziemy na spacerek poprzedzający, zaliczymy krater większy. Prawie nigdy nie używam tego słowa w odniesieniu do moich wypraw, ale tamtego dnia tak się właśnie wydarzyło. Nie chciało mi się, ale był plan do zrobienia. 

Przedostatni krater okazał się prostym i niezbyt wysokim stożkiem, do obejścia w godzinę. 

Ta część pola jest chwilami całkiem łysa. Lubię to - niby jest pusto, ale nie nudzi się patrzeć.

We wnętrze krateru - dość głębokie i strome - nie wtykałam nosa. Poszłam wolnym kroczkiem po krawędzi.

Podobały mi się kolory - odcienie brązu i ceglastej czerwieni zestawione z mchami. Ten mech w lecie jest zielonoszary lub seledynowy, lecz gdy dłużej pada robi się wyraziście zielony. 

Przeskanowałam znajomą okolicę. 

Bohater ostatniego wpisu - Koślawy Dzyndzel, po lewej Horn.
Bohater ostatniego wpisu - Koślawy Dzyndzel, po lewej Horn.
Dwa kratery odwiedzone na początku przygody z Berserkjahraun, z tyłu pokazuje rogi Kerlingarfjall.
Dwa kratery odwiedzone na początku przygody z Berserkjahraun, z tyłu pokazuje rogi Kerlingarfjall. 
Niewyraźny kopiec na pierwszym planie to ostatni, najmniejszy krater. Z daleka wyglądało na to, że jest częściowo porośnięty łubinem - i tak było. U stóp gór na horyzoncie również wypatrzyłam fioletowy dywan, co zaowocowało uroczym spacerem dwa tygodnie później.
Niewyraźny kopiec na pierwszym planie to ostatni, najmniejszy krater. Z daleka wyglądało na to, że jest częściowo porośnięty łubinem - i tak było. U stóp gór na horyzoncie również wypatrzyłam fioletowy dywan, co zaowocowało uroczym spacerem dwa tygodnie później.
Wodospad przy punkcie widokowym, z którego wyszłam na piknik pod wiszącą skałą.
Wodospad przy punkcie widokowym, z którego wyszłam na piknik pod wiszącą skałą. 
Droga do domu i dobry znajomy: Klakkur.
Droga do domu i dobry znajomy: Klakkur.

Rekonesans poszedł ekspresowo i zostało sporo czasu. Rozważałam, czy nie zahaczyć o ostatni krater, ale odpuściłam. Po moich wpisach może się wydawać, że codziennie tryskam energią i szczęściem. No nie, zdarzają się dni wręcz słabe. Czasem nie od razu to wyłapię i cisnę z rozpędu.

W drodze powrotnej spontanicznie zatrzymałam się na krawędzi Berserkjahraun i poszłam na spacer w głąb jednego z maleńkich fiordów. Okolony jest górami, które od jakiegoś czasu mam na celowniku.

Zapuszczona, "polna" droga była idealna na lekką wędrówkę. Szłabym bez końca, gdyby nie chmary wściekłych meszek. Wytrzymałam pół godziny i zawróciłam. 

Cyknęłam kilka fotek w locie. Odwiedzony chwilę wcześniej krater prezentował się z tej perspektywy całkiem nieźle.

Macki pola B.

I - co za niespodzianka - człowiek! 

Oprócz wędkarza spotkałam tylko owce. W czerwcu młode są już dość mocno podrośnięte. Najładniejsze są na przełomie kwietnia i maja.

Na koniec spotkałam przezabawny gang ziomali. Chociaż... gdy owce się na mnie gapią (zawsze!), to ja czuję się zabawna... a raczej śmieszna. I nie na miejscu.


Tym sposobem, na deser, został nam tylko jeden krater. Niepozorny, rozkopany, przeplatany łubinem. Pojechałam go zobaczyć tydzień później i to była zupełnie inna bajka. Czy to kwestia cudownej, dramatycznej pogody, czy mojego nastroju - nieistotne. Ten zakątek mnie tak zauroczył, że wróciłam dnia następnego. Jest zupełnie inny niż pozostałe - ukryty w polu lawy, stapiający się z nim. Otoczony chaotycznym labiryntem miękko wyściełanych skał. Było tam coś... sama nie wiem co. Dusza Berserkjahraun? Jeśli elfy istnieją, to mieszkają tutaj.

Najmniejszy krater pola B rozkrojony przez drogę.
Najmniejszy krater pola B rozkrojony przez drogę. 

Islandzkie historie:
Islandia wte i wewte:
W stronę Rejkjawiku - Wielorybi Fjord (Hvalfjörður)
Podróż przez interior: przystanek Hveravellir
Landmannalaugar. Czy góry tęczowe są tęczowe?
Czy pafiny są słodkie?
Wokół półwyspu Snæfellsnes:
Międzywymiarowa Gra w Klasy
Wodospady Svöðufoss i Kerlingarfoss
Spacer do krateru Búðaklettur
Czarny kościół i wodospad Bjarnarfoss
Klify Hellnar i Arnarstapi
Plaża Djúpalónssandur i tajemniczy krąg
Helgafell, jedna z wielu świętych gór
Laugarbrekka i matka z Winlandii
Basen Bárðura
Góra Drápuhlíðarfjall
Berserkjahraun - kratery zamiast planu
W drodze na górę Horn
Mister Horn
W głąb Berserkjahraun
Lokalnie | aktualnie:
Z Wilsonami pod Grundafoss
Na dziko!
Sumardagurinn fyrsti czyli pierwszy dzień lata
Życie niegdyś morskie
Tu Orzeł
Aktualizacja zimowa
Lato w złocie
Historie dokończone - Klakkur
Piknik pod Wiszącą Skałą