Trochę czasu minęło, pora wrócić z opowieścią o podróży wokół Dominikany. Tym razem będzie duużo zdjęć. Zapraszam:

...Docierając do La Azufrada pierwsze co rzuca mi się w oczy to całe stado legwanów, wygrzewających się w słońcu w pobliżu posterunku strażników Parkowych. Legwany, nazywane również Iguanami nic sobie nie robią z naszej obecności. Są prawie zupełnie oswojone, leniwie przesuwają się tylko kilka kroków dalej w momencie, kiedy podjeżdżamy. Bez problemu można zbliżyć się do nich na odległość kilku metrów. Występują tu dwa gatunki iguan: iguana nosoroga (Cyclura cornuta) charakteryzująca się rogowatymi zgrubieniami na głowie, oraz iguana rincord.N

Na wejściu do Parku Narodowego wita nas taka oto tablica.
Na wejściu do Parku Narodowego wita nas taka oto tablica.
Iguany wygrzewające się w słońcu
Iguany wygrzewające się w słońcu
Raczej nie boją się ludzi i dają się fotografować
Raczej nie boją się ludzi i dają się fotografować
Zwróćcie uwagę na ich potężne pazury
Zwróćcie uwagę na ich potężne pazury
Zazwyczaj wygrzewały się w słońcu, tylko z rzadka przechadzając się ”kaczym” krokiem
Zazwyczaj wygrzewały się w słońcu, tylko z rzadka przechadzając się "kaczym" krokiem
By po chwili ponownie zastygnąć w bezruchu
By po chwili ponownie zastygnąć w bezruchu
Wyglądały jak smoki z poprzedniej epoki
Wyglądały jak smoki z poprzedniej epoki
Tu kolejny z tych twardoskórych osobników
Tu kolejny z tych twardoskórych osobników

Manuel idzie przygotować łódź, natomiast my z Leną idziemy na pomost, z którego będziemy odpływać. Nad pomostem na gałęzi wygrzewa się leniwie kolejna iguana. W końcu podpływa Manuel i wsiadamy do Łodzi. Początkowo płyniemy wzdłuż linii brzegowej, wśród zalanych słona wodą jeziora, obumarłych pni palm i innych drzew, na których co rusz przysiadają różne gatunki ptaków wodnych. Lena podaje nam ich nazwy w języku angielskim, jednak nie podejmę się teraz ich powtórzenia.

Wokół nas przepiękny krajobraz, słone jezioro otoczone jest suchymi górami. Z każdej strony słychać głosy natury. Woda jeziora komponuje się z linią brzegową i odcieniem nieba. Przepłynąwszy przez z rzadka sterczące z wody pnie obumarłych palm wpływamy w bardziej gęstą plątaninę korzeni w miejscu, w którym z jeziora wypływa rzeka. Korzenie są tak gęste, że musimy płynąć bardzo wolno aby miedzy nimi wymanewrować. W pewnym momencie Manuel daje znać, że przed nami dostrzegł krokodyla. Wpatruję się w kierunku, w którym wskazał palcem, jednak nie potrafię dostrzec nic, co przypominałoby krokodyla. Widzę tylko same wystające z wody korzenie i gałęzie. Na wyłączonym silniku Manuel prowadzi naszą łódź w kierunku rzekomego krokodyla i faktycznie, jeden z korzeni nagle zaczyna się poruszać. Teraz dostrzegam, że przed nami rzeczywiście jest krokodyl. Nie wiem jednak jakim cudem Manuel wypatrzył go z takiej odległości. Ja pewnie prędzej bym na niego wszedł, niż zauważył jego obecność.

Widzicie gada?
Widzicie gada?
No to tutaj macie go nieco bliżej...
No to tutaj macie go nieco bliżej...

C.d.n


Wszystkie zdjęcia własnego autorstwa