Budzę się o świcie, wychodzę na taras przed pokojem i jak co dzień spoglądam na budzące się do życia miasteczko Samana. Ten dzień jest jednak nieco inny. Nad zatoką widzę zbierające się czarne chmury. Nie dobrze, myślę, na dzisiaj mamy zarezerwowany rejs na oglądanie wielorybów. Nie fajnie byłoby siedzieć na statku, na środku zatoki w trakcie ulewy. Zresztą co tu robią te chmury, mamy jeszcze porę suchą, owszem - końcówkę pory suchej, ale jednak. Jak już koniecznie musi padać, to niech pada kiedy indziej, ale nie teraz, kiedy mamy płynąć w poszukiwaniu wielorybów.

Moje rozmyślania na niewiele się zdają. Pogoda robi swoje i niebo robi się coraz ciemniejsze. Ulice pustoszeją, a po chwili nagle zaczyna padać. Ale nie jest to taki zwykły deszcz. W ciągu kilku sekund rozpoczyna się prawdziwa tropikalna ulewa, tak, jakby ktoś nagle odkręcił prysznic.

Mija jakieś 10 minut. Pada bez zmian, z tym, że pomiędzy chmurami gdzieniegdzie widać już słońce. Po chwili ulewa kończy się tak nagle jak się pojawiła i na niebie pojawia się tęcza. Poza kałużami, które przy tutejszych temperaturach również w miarę szybko znikną, po deszczu nie ma już śladu. Kończymy śniadanie i możemy spokojnie udać się na przystań.

Na Dominikanie wyróżniamy dwie pory roku. Nie ma lata, nie ma zimy, jesieni i wiosny. Kraj ten leży na tyle blisko równika, że tego typu zmiany w temperaturze nie są odczuwalne. Natomiast mamy tu do czynienia ze zjawiskiem pory suchej i pory deszczowej. To tak w ramach ścisłości i wskazówki dla osób, które chciałyby kiedyż odwiedzić tą wyspę. W porze deszczowej jednak przyroda jest bardziej zielona a wodospady prezentują się bardziej okazale. 


*Wszystkie zdjęcia własnego autorstwa