Kolejnym miejsce, które mieliśmy dzisiaj odwiedzić był wodospad El Limon położony w centralnej części półwyspu. Wczoraj przejeżdżaliśmy niedaleko początku szlaku jadąc w kierunku Las Terranes. Dzisiaj chcemy wysiąść i zobaczyć sam wodospad. Zbliżając się do El Limon mówię kierowcy, że chcemy wysiąść przy początku szlaku do wodospadu. Pyta, czy chcemy iść pieszo, czy dojechać tam konno. Wycieczka konna to najpopularniejszy sposób dotarcia do wodospadu, i jednocześnie chyba główne źródło utrzymania mieszkającej w pobliżu ludności.
Mówimy, że chcemy spróbować pieszo. Kierowca stwierdza, że chyba powinniśmy wysiąść tutaj, bo właśnie przed chwilą minęliśmy początek szlaku, ale pyta jeszcze miejscowego przy drodze. On również potwierdza, że to tutaj. Otwiera nam drzwi do swojego samochodu i mówi, że nas podwiezie na początek szlaku. W międzyczasie opowiada, że to daleko, że po drodze błoto, trudna droga itp. Na pytanie jak daleko mówi, że bardzo daleko, ok. 4km. Nie może uwierzyć, jak mówię mu, że lubię chodzić po górach i przejście 30km po górach nie jest dla mnie problemem.
Podwozi nas pod początek szlaku i mówi, że zaraz przyprowadzi nam konia. Próbujemy jeszcze negocjować, żeby iść pieszo lub z jednym koniem na dwie osoby, ale przekonuje nas, że to za daleko, że nie damy rady itp. Cóż, pozostaje ustalić tylko dobrą cenę, której i tak nie udaje się ustalić na dobrym poziomie. Tyle samo lub mniej zapłacilibyśmy korzystając z oficjalnych przewodników w punkcie, z którego normalnie ruszają wycieczki konne. Do wodospadu można bowiem dojść kilkoma szlakami. My jesteśmy przy jednym z bocznych, teoretycznie pieszych szlaków. Nie pozostaje nam nic innego jak zgodzić się na 650peso za konia i przewodnika od osoby, i ruszyć do wodospadu.
C.d.n.
*zdjęcia własnego autorstwa