Pamiętacie to miejsce ze zdjęcia poniżej?

Jeśli nie pamiętacie, to zapraszam do lektury https://hive.blog/hive-191315/@ptaku/burza-na-jeziorze

Ostatnio właśnie tutaj dopadła nas burza, i musieliśmy się wycofać, a cel wycieczki - źródełko św. Wita - był bardzo blisko.

Tym razem naszą przygodę zaczynamy "od końca".... od końca Jeziora Żywieckiego, czyli od zapory w Tresnej.

Widoczna w oddali góra Żar to jeden z kolejnych celi naszych wspólnych rodzinnych wycieczek.
Widoczna w oddali góra Żar to jeden z kolejnych celi naszych wspólnych rodzinnych wycieczek.

Po krótkim postoju na zaporze ruszyliśmy w dalszą drogę. Trasa wiedzie dookoła jeziora, czasami nad samą wodą, a czasami przebiega przez zbocze góry, i jest oddalona kilkadziesiąt metrów od tafli jeziora.

W pewnej chwili, jadąc wysoko nad jeziorem, moją uwagę zwróciła urocza zatoczka. Szybka decyzja - zjeżdżamy na dół, musimy to sprawdzić.

Wycieczkowy statek płynący w oddali dał nam pomysł na jedną z kolejnych wycieczek.
Wycieczkowy statek płynący w oddali dał nam pomysł na jedną z kolejnych wycieczek.

Jakież było moje zdziwienie, gdy po dotarciu na brzeg jeziora, moja żona stwierdziła, że pamięta to miejsce. Niewielki jacht club nad Jeziorem Żywieckim posiada swoją "piracką" restaurację, i to tutaj - wiele lat temu - przyjeżdżała moja żona wraz z rodzicami, na niedzielne ciastko i kawę.

Po krótkim postoju ruszyliśmy dalej. Zaplanowałem, że samochód zostawimy nieopodal "plaży miejskiej", i spacerkiem, wzdłuż brzegu jeziora, dotrzemy do źródełka.

Ścieżka położona jest niezwykle urokliwie. Szkoda tylko, że nie jest ciut szersza, gdyż - ze względu na spory ruch - trzeba się mocno pilnować, by nie wpaść pod koła jakiegoś rowerzysty, a niektórzy gnają na złamanie karku, nie robiąc sobie nic ze spacerujących brzegiem jeziora pieszych. Jakby co, to nazwa tej trasy brzmi "Dydaktyczna ścieżka pieszo-rowerowa" :)

Idąc wzdłuż jeziora natrafiliśmy na opuszczony klub kajakarski.

Widząc stan mola, można śmiało stwierdzić, że od dawna nikt tu nie zaglądał. Widać też, że kiedyś poziom wody w jeziorze był znacznie wyższy. Wiadomo, że zbiornik pełni m.in funkcję retencyjną, więc zapewne niższy poziom wody jest utrzymywany celowo, by - w razie czego - przyjąć nadmiar wody po intensywnych opadach.

Gdy las zaczął gęstnieć, wiedziałem, że zbliżamy się do celu naszej wędrówki.

Jak mówi legenda, ponoć nieopodal tego miejsca swą świątynię miała słowiańska bogini Żywia.

Woda ze źródełka ma mieć właściwości uzdrawiające.

W XVII wieku w Żywcu przebywał król Jan Kazimierz. W tym czasie król chorował na oczy. Zaproponowano mu, by przemywał oczy wodą z cudownego źródełka. Po kilku zabiegach choroba ustąpiła. W ramach wdzięczności za uzdrowienie król opłacił wybudowanie drewnianej kaplicy, której patronem został św. Wit - opiekun m.in ludzi chorych.

Święty Wit jest jednym z Czternastu Świętych Wspomożycieli.

Są to święci, którzy w Kościele Katolickim uznawani są za wyjątkowo skutecznych we stawiennictwie u Boga, szczególnie jeśli chodzi o pomoc w chorobach.

Niestety w czasie budowania zapory kaplica (odbudowana wcześniej w 1869 roku) została zburzona. Miejsce w którym stała kaplica, oraz miejsce w którym wytryskiwało źródełko, zostały zalane przez wody Jeziora Żywieckiego. Na szczęście powyżej poziomu wody wytrysnęło nowe źródełko.

Osiągnęliśmy zaplanowany cel podróży.

Po krótkim odpoczynku postanowiliśmy wracać. Na pożegnanie, spomiędzy kamieni znajdujących się poniżej źródełka, wyszła nam naprzeciw taka piękna jaszczurka. Nie robiąc sobie nic z naszej obecności, zatrzymała się na pobliskim murku, wygrzewając się w słońcu.

Droga powrotna upływała szybko i przyjemnie. Po kilku dłuższych chwilach dotarliśmy do miejsca szumnie nazwanego "Plażą Miejską" (niewielki skrawek brzegu, przyprószony zaledwie piaskiem - szału nie ma).

Na końcu ścieżki natrafiliśmy jeszcze na ładną zatoczkę otoczoną kwitnącymi kasztanami. Tutaj mógłbym odpocząć. Może kiedyś tu wrócimy.....