W zeszłym tygodniu miałem kilka dni urlopu.
By nie zmarnować ich całkowicie siedząc w domu, w czwartek wybrałem się na Magurkę Wilkowicką, dodatkowo dorzucając najwyższy szczyt Beskidu Niskiego, czyli Czupel.
Trasę tą przeszedłem z Darkiem. Darek nie chodzi po górach - on po górach "zapier..la". Miejscami starałem się dotrzymać mu kroku, ale w większości to On musiał na mnie czekać. Dla niego więc była to wycieczka turystyczna, a dla mnie szkoła przetrwania :)
Ruszamy z Wilkowic, z parkingu przy "sławnym" zbiorniku na rzece Wilkówka.
W pewnej chwili było dość głośno o tej zaporze, gdyż w Maju 2019 roku nastąpiła ewakuacja mieszkających poniżej zapory ludzi, gdy okazało się, że konstrukcja zapory jest wadliwa, i zagraża mieszkańcom.
Droga na Magurkę wznosi się serpentynami. Dla Darka jednak ta droga była zbyt długa, zbyt płaska, i za mało wymagająca, więc zaczęliśmy przecinać serpentyny w poprzek, wspinając się ostro pod górę.
Moim sposobem na złapanie oddechu stał się tekst "muszę zrobić zdjęcie" :)
Na Magurkę dotarliśmy w 40 minut. Ciekaw jestem ile czasu zajmuje normalne wyjście tym szlakiem od Wilkowic?
Widoki rozpościerające się ze szczytu wzgórza wynagrodziły mi po stokroć wysiłek włożony we wspinaczkę.
Moje góry - na pierwszym planie Skalite, a za nim majestatyczne Skrzyczne.
Następnym razem muszę zabrać lornetkę, gdyż gdzieś tam, pośród tego mrowia domów, znajduje się również mój dom.
Odwiedziliśmy schronisko, nacieszyliśmy się przez chwile widokami (miałem czas by złapać oddech, i unormować tętno), i ruszyliśmy w kierunku mojego zaplanowanego drugiego celu wędrówki.
Nie wiedziałem, że na Magurce tak bardzo popularnym sportem jest narciarstwo biegowe.
Gdzieniegdzie, pomiędzy drzewami można było złapać jakieś ładne widoki, ale w dużej mierze trasa prowadziła w leśnym "tunelu".
Widok ratraka mocno nas zaskoczył. Widać utrzymaniem tras biegowych zajmuje się jakiś klub sportowy. Dla lepszego efektu przydałby im się jeszcze skuter śnieżny z dokładką do wycinania torów do klasyka.
W pewnej chwili nastąpił rozdział trasy narciarskiej i szlaku. Trasa skręciła w prawo (zapewne tworząc pętlę), a szlak prowadził dalej prosto.
Takie miejsca zapierają mi dech w piersiach. Warto się trudzić dla takich okoliczności przyrody.
Trochę dziwne było dla mnie oznaczenie w tym miejscu szczytu, a następnie pokierowanie turysty kilkadziesiąt metrów dalej, do kolejnego wzniesienia, które również było oznaczone tabliczką Czupel.
Najważniejsze jednak, że jakoś tak "od niechcenia", lub "z przypadku" zacząłem kolekcjonować moją Koronę Gór Polskich :)
24go Stycznia Skrzyczne
a 28go Stycznia Czupel.
Droga powrotna zaowocowała w jeszcze kilka pięknych widoków.
Sprawdziliśmy również drugą cześć pętli narciarskiej. Tutaj ślady do klasyka były ładnie zaznaczone.
Zejście z Magurki nastąpiło tą samą trasą co wejście. Może ślisko i stromo, ale za to szubko :)
Zakończyliśmy trening na parkingu, skąd wyruszyliśmy na szlak.
Zbiornik stoi jak stał, choć podobno jego dni są policzone.
Myślę, ze ten zestaw zdjęć w zupełności wystarczy jako podsumowanie treningu, a na koniec jeszcze jeszcze, że będą w tej początkowej części masywie Beskidu Małego wymyśliłem sobie ciekawą pętlę: Przegibek, Magurka, Czupel, Żar, Porąbka, Chrobacza Łąka, Gaiki, i meta na Przegibku.