Jesteśmy w Buenos Aires, kolejnym mieście gigancie. Ile dokładnie ludzi mieszka w tej aglomeracji nie sposób zliczyć, ale źródła internetowe podają, że jest to drugie największe miasto w Ameryce Południowej i jedenaste co do wielkości miasto świata.

Wiele razy powtarzałem, że ja, a Agatka to już szczególnie, nie przepadamy za południowoamerykańskimi dużymi miastami, ale wygląda na to, że Ciudad de La Santísima Trinidad y Puerto de Santa María del Buen Ayre, czyli Miasto Przenajświętszej Trójcy i Port Maryi Panny Pomyślnego Wiatru – czyli w skrócie mówiąc Buenos Aires przypadnie nam do gustu.

IMG_6798.JPG

Dzień zaczął się średnio, bo jadąc autostopem na dobre kilka godzin utknęliśmy na obwodnicy Gualeguaychú, a upalne południowe słońce świecące prosto na nas wymusiło łapanie stopa systemem zmianowym polegającym na tym, że najpierw ja stoję przez 15 min i macham ręką, w tym czasie Agatka chłodzi się w cieniu palmy po to by po 15 minach zastąpić mnie i dać mi chwile wytchnienia. Oczywiste było to, że stopa udam nam się złapać wyłącznie podczas którejś ze zmian Agatki, więc czas w którym to ja stałem i łapałem auta był czasem zmarnowanym no ale aby jawnie nie obarczać Misi całym ciężarem łapania, bezcelowo stałem jak ten pachoł.
W końcu zatrzymał się po nas miły weterynarz, który wracał z delegacji na jakiejś farmie i zadeklarował, że zawiezie nas ponad 200km prosto do Buenos Aires. Bardzo się ucieszyliśmy, ale na początku podróży nigdy bym nie przypuszczał jak ekscytująca będzie to droga.

Bez tytułu.jpg

Z początku mijany przez nas krajobraz nie różnił się niczym szczególnym od tego jak generalnie wygląda ta część kontynentu. Bardzo płasko i tylko pastwiska sięgające po horyzont, aż tu nagle typowo wiejskie widoki zaczęły się przekształcać w miasto, a przebiegało to mniej więcej tak:

  • 90 km przed punktem określonym przez nas jako centrum miasta przejechaliśmy bardzo interesującym mostem Zárate–Brazo Largo Bridge przez rzekę Parana. Mega interesująca konstrukcja, a wystarczy powiedzieć, że są to dwa mosty jeden drogowy długości ok 500m i drugi biegnący równolegle kolejowy most długości 6000m. Tuż za mostami autostrada pod kątem prostym zakręciła na wschód i zaczęliśmy jechać prosto w kierunku miasta.

  • 80 km przed punktem określonym przez nas jako centrum pojawił się dodatkowy trzeci pas autostrady. Za oknem widzieliśmy liczne fabryki i hale magazynowe.

  • 50 km przed centrum autostrada spuchła już do 5 pasów ruchu, a za oknem pojawiły się centra handlowe i biurowce.

  • 30 km przed centrum autostrada liczyła już 7 pasów, a za oknem coraz częściej pojawiały się pierwsze blokowiska.

  • 20 km przed centrum wielka autostrada nagle rozplotła się na kilka mniejszych dróg, które utworzyły przecznicowe gęsto zabudowyne miasto.

Ostatnich 10 km nie mogę opisać, bo przejechaliśmy je metrem, ale po wyjściu z niego widok był oszałamiający.
Trafiliśmy na Aleję 9 Lipca. Buspas, 1, 2, 3, pas zieleni 1, 2, 3, 4, 5, wyspa azylu, i kolejne buspasy 1, 2 i dopiero docieramy do przystanków autobusowych zlokalizowanych w osi alei 9 lipca. Jeśli dobrze liczę to razem to będzie cos około 16 pasów ruchu przeznaczonych do samochodów osobowych oraz 6 pasów – buspasów i oczywiście chodniki pod wschodnią i zachodnią pierzeją ulicy no i szerokie na kilka naście metrów masy zieleni razem cos pewnie 200 metrów szerokości. Tyle co krakowski rynek, tyle że ciągnący się na długości 3 kilometrów.

Aleja 9 Lipca posiada jeden charakterystyczny punkt, ale jest on na tyle ciekawy, że zasługuje na dodatkowy wpis.
Pierwsze miejsce, w które udaliśmy się po wylądowaniu w Buenos Aires był oczywiście nasz hostel, ale zaraz potem poszliśmy do postportowej dzielnicy Puerto Madero. Pod koniec XIX wieku powstał tutaj port miasta Buenos Aires wzorowany na Londyńskim porcie na Tamizie, ale od lat 90 postanowiono zrobić tu porządek i zrobili to tak dobrze, że czuliśmy się niczym w Hamburgu. Piękne stuletnie lofty, kładka dla pieszych zaprojektowana przez Santiago Calatrave, w tle dwustumetrowe wieżowce, a my czujemy się bezpiecznie jak w Europie zachodniej i zrelaksowani jemy hamburgera i popijamy kraftowe piwko.

IMG_6966.JPG
IMG_6793.JPG
IMG_6963.JPG

Buenos niczym Kamil Stoch odlatuje konkurencji w zawodach o miano najlepszego miasta Ameryki Południowej.
Najbliższe 4 dni będą bardzo przyjemne.

Bez tytułu buenos.jpg

Tak wygląda miejsce gdzie wielka autostrada nagle rozplotła się na kilka mniejszych dróg.